Kierzek, Andrzej. "Dr n. med. Zbigniew Szlenk (1931–2022) – Członek honorowy Polskiego Towarzystwa Otorynolaryngologów – Chirurgów Głowy i Szyi, historyk otorynolaryngologii". Polski Przegląd Otorynolaryngologiczny 12, n.º 4 (31 de dezembro de 2023): 57–60. http://dx.doi.org/10.5604/01.3001.0054.0892.
Resumo:
Przedstawiono drogi: życiową, zawodową i naukową doktora medycyny Zbigniewa Szlenka, lekarza pracującego w Olsztynie, Dziekanowie Leśnym i w Klinice Otolaryngologii Akademii Medycznej w Warszawie. Był zdolnym specjalistą otorynolaryngologiem, autorem ciekawych inicjatyw nie tylko w medycynie. Zostanie zapamiętany jako wybitny historyk otorynolaryngologii, znawca Polskiego Towarzystwa Otolaryngologów – Chirurgów Głowy i Szyi. Odznaczono go członkostwem honorowym tego Towarzystwa.Pod koniec lutego 2022 r. przez kilka dni telefon dr. Zbigniewa Szlenka niepokojąco milczał. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Zbigniew już nigdy nie odezwie się do mnie.Doktor Zbigniew Szlenk przyszedł na świat 25 lipca 1931 r. jako pierwsze dziecko Walentego i Marii Szlenków w Pajęcznie, w powiecie radomszczańskim, niegdyś XVI-wiecznym mieście królewskim, potem miasteczku powiatowym na północnym skraju Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Od wczesnego dzieciństwa jego życie naznaczone było pasmem cierpień i tragedii. Najpierw w 1936 r. osierociła go matka, która prawdopodobnie zmarła na gruźlicę. Wtedy to jako pięcioletnie dziecko ogarnęła go przerażająca bezradność w obliczu śmierci. Podobno już wtedy pojawiła się w nim niesłychana chęć pomocy i ratowania bliźnich. Trzy lata później przeżył hekatombę wojny. Bombardowanie Wielunia, kiedy to w godzinach wczesnoporannych pierwszego dnia wojny z potwornym hukiem nadleciał szwadron Luftwaffe z emblematami czarnych krzyży i zaatakował oraz zniszczył prawie 90% zabudowań Wielunia, szczególnie zapadło mu w pamięć. Do końca życia nie dochodziło do jego świadomości, że okrucieństwo wojny najpierw musiało dotknąć miejscowy szpital wraz z personelem i chorymi. Cios niemieckiego żołnierza pięścią w twarz spowodował u niego wstrząśnienie mózgu oraz złamanie nosa. Całą wojnę Zbigniew przeżył w głodzie, chłodzie oraz przerażeniu. Jego ojciec walczył w ruchu oporu, w związku z tym w domu bywał bardzo rzadko.Po wojnie w 1950 r. ukończył liceum im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie, a następnie w latach 1950–1955 studia lekarskie w Akademii Medycznej w Łodzi. W 1953 r. poślubił koleżankę z roku – Larysę z domu Wilkowską. Z małżeństwa tego zrodziło się czworo dzieci: Larysa jr. (1954), Maria (1955), Krzysztof (1959) oraz Zbigniew jr. (1964).Pierwszym miejscem zatrudnienia Rodziny Szlenków od 1956 r. był Biesal, wieś koło Gietrzwałdu, położona na trasie Ostróda–Olsztyn. Stąd Zbigniew codziennie dojeżdżał koleją do Oddziału Laryngologicznego Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie, kierowanego przez doc. Bolesława Laszkę, aby zdobywać lekarskie doświadczenie i specjalizować się. Mimo nawału pracy zawodowej Zbigniew zawsze znajdował czas dla bliskich, którym bezgranicznie był oddany. Uwielbiał nauczać dzieci botaniki i zoologii, lasy i jeziora były więc wymarzonym do tego miejscem, a były to przepiękne i czyste okolice Mazur, z uroków których korzystała i cieszyła się cała rodzina. Uwielbiał przyrodę oraz czas spędzony na łonie natury, dlatego wypady z dziećmi do lasów czy nad jeziora, wpierw rowerem, a potem na skuterze Osa lub w dużej łodzi, tylko początkowo budziły zdziwienie okolicznej ludności. Drugą jego pasją były góry – szczególnie lubił odwiedzać Zakopane. Fascynowały go niekończące się wycieczki na tatrzańskich szlakach, które znał prawie na pamięć. Podążął nimi podczas różnych warunków pogodowych, szczególnie w towarzystwie swoich dzieci. Potem to wszystko uwieczniał na fotografiach, a fotografował perfekcyjnie. Na początku lat 50. posiadał już kilka aparatów fotograficznych i wykonywał setki zdjęć. Sam dokonywał także ich obróbki chemicznej. Fotograficzna pasja przydała mu się wiele lat później do dokumentacji stanu wojennego, z którym, jak znaczna większość Polaków, nie mógł się pogodzić. W czasach kiedy telewizja nie była jeszcze dostępna, wyświetlał dzieciom bajki przez specjalny projektor z rzutnikiem na ścianę. Dzieciaki uwielbiały, gdy opowiadał różnorakie opowieści, budując perfekcyjnie nastrój i zaciekawienie.Następnie krótko mieszkał w Ostródzie, aby w 1958 r. przenieść się do Inowrocławia, skąd po 10 latach znalazł się w Dziekanowie Leśnym, gdzie wraz z żoną podjął pracę w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym. Po paroletniej pracy w tym szpitalu ordynował w Instytucie Reumatologii na Spartańskiej w Warszawie, bardzo ściśle współpracując naukowo w otolaryngologii z prof. Tadeuszem Bardadinem. Po jego śmierci zatrudnił się w Klinice Otolaryngologii Warszawskiej Akademii Medycznej. W 1962 r. uzyskał drugi stopień specjalizacji z chorób uszu, nosa, gardła i krtani.Sprawnie poruszał się w różnych działach laryngologii. Szczególnie cenne były jego dokonania naukowe dotyczące metod przywracania funkcji połykania i głosu po usunięciu krtani, gardła i części przełyku przeszczepami z jelita czczego i krętniczo-kątniczego chorym z powodu nowotworów złośliwych. Był jednym z inicjatorów wprowadzenia fonorynospirometrii etc.W 1981 r. dotknęła go tragedia. Jego syn – Krzysztof, student drugiego roku medycyny, stracił życie podczas zimowej wyprawy w słowackie Tatry. Tragiczna śmierć jednak nie przerwała górskiej pasji Zbigniewa. Nie ominęły go dalsze rodzinne zawirowania. W 1982 r. córki opuściły Polskę, a cztery lata później również syn Zbigniew jr. Dzieci pozostały jednak w dobrym kontakcie z rodzicami.Nade wszystko był jednak (nie waham się użyć określenia) wybitnym historykiem otorynolaryngologii. Zainicjował powstanie Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Otolaryngologicznego, która finalnie została założona 22 października 1985 r. w Warszawie. Wybrano go sekretarzem Sekcji, której przewodniczył doc. Eugeniusz Olszewski z Krakowa. W tymże 1985 r. dr Szlenk zaczął własnym sumptem wydawać periodyk Sekcji – „Materiały Naukowe Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Otolaryngologicznego” (od 1992 r. – „Materiały Sekcji Historycznej Polskiego Towarzystwa Otorynolaryngologów – Chirurgów Głowy i Szyi”). Czasopismo zawsze było otwarte na współpracę z lekarzami „zakażonymi bakcylem historycznym”. Ukazuje się ono nieprzerwanie do dzisiaj i zawiera wprawdzie nierecenzowane prace, ale niejednokrotnie o znacznej wartości historycznej. Dostępne są one w zbiorach Biblioteki Narodowej, Głównej Biblioteki Lekarskiej oraz Biblioteki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Dr Zbigniew Szlenk bardzo dobrze poznał Polskie Towarzystwo Otolaryngologiczne, wszak jego działalność w latach 1921–1970 była tematem jego pracy doktorskiej. Opublikował setki artykułów, niektórych o znacznej naukowej wartości. Ta niezwykle bogata, wnikliwa i różnorodna działalność wymaga naukowej analizy. Byłaby doskonałym materiałem doktorskiej dysertacji.Działalność naukowa dra Zbigniewa Szlenka została doceniona. W 2006 r. uhonorowano go członkostwem honorowym Polskiego Towarzystwa Otorynolaryngologów – Chirurgów Głowy i Szyi.Po przejściu na emeryturę dalej prowadził wraz z żoną, okulistką, gabinet lekarski w Łomiankach. Mimo zaawansowanego wieku kontynuował swoja pracę. Jego altruistyczna postawa budzi podziw do dziś w Łomiankach i okolicy.Odszedł od nas 25 lutego 2022 r. w Szpitalu Bielańskim. Spoczywa na cmentarzu parafialnym św. Małgorzaty w Kiełpinie.Zbigniew był człowiekiem o szerokich horyzontach, człowiekiem czynu, niezwykle intelektualnie ruchliwym. Równie dobrze poruszał się zarówno w sferze literatury pięknej, szczególnie poezji, jak i w technicznych nowinkach, pewnych odkryciach naukowych, które zazwyczaj trafnie potrafił skomentować.Praca zawodowa pochłaniała go praktycznie całkowicie, lecz znajdował jeszcze czas, by udzielać się społecznie. Był animatorem wielu szlachetnych akcji m.in. propagowania idei honorowego krwiodawstwa w Inowrocławiu, gdzie pod egidą Polskiego Czerwonego Krzyża zorganizował pierwszy bank krwi dla dużego, miejskiego szpitala. Była to bardzo potrzebna akcja dla darczyńców i mieszkańców tego miasta, która została zorganizowana i nagłośniona przez społeczeństwo. Upowszechniając ten szlachetny ruch, zorganizował loterię. Wszyscy darczyńcy brali w niej udział, a nagrodzeni otrzymali nagrody wręczane w miejscowym teatrze podczas uroczystego koncertu.W Dziekanowie Leśnym przewodniczył Radzie Zakładowej Szpitala, zorganizował teatr złożony z pracowników szpitala, który regularnie grał spektakle. Sam układał ich program. Czasem tworzył małe formy poetyckie: pantomimę, małe scenki komiczne i scenki o wydźwięku dramatycznym. Do dzisiaj niektórzy „aktorzy”, obecnie już seniorzy, wspominają, jakim przeżyciem było dla nich występować w „teatrze doktora”.Doktor Zbigniew Szlenk był radnym pierwszej kadencji Rady Powiatu Warszawa-Zachód. Dzięki jego inicjatywom i nieustępliwym staraniom udało się zrealizować wiele ważnych dla mieszkańców projektów i inwestycji. W Łomiankach, gdzie mieszkał, brał udział w organizacji miejscowego liceum ogólnokształcącego, Centrum Dydaktyczno-Sportowego i wielu innych, cennych inicjatyw.Doktor Zbigniew Szlenk niósł pomoc w każdym momencie i o każdej porze roku, tak relacjonuje tysiące osób, którym pomagał. To była jego pasja i posłannictwo. Do autora niniejszego wspomnienia doszło kilka listów, ukazujących jego szlachetną postawę. Podziwiano jego spokój, cierpliwość, dokładność oraz nieprawdopodobną życzliwość. Nie tylko pacjenci dziękowali Opatrzności, że pozwoliła na ich drodze spotkać takiego Człowieka. Nie zabiegał o honory, a gdy go honorowano, czuł się zażenowany. Nigdy nie pozostawiał swoich chorych bez nadziei – w myśl zasady dum spiramus, speramus [1]. A więc podziwiano te cechy, które my, jego koledzy i przyjaciele, poznaliśmy u niego aż nadto.Nigdy nie godził się z narzuconym Polsce systemem totalitarnym. Udowadniał to swoją zawsze nonkonformistyczną postawą. Zaangażował się bezgranicznie w nowopowstały ruch „Solidarności” poprzez przewodnictwo Sekcji Samarytańskiej w Prymasowskim Komitecie Pomocy Bliźniemu, przez organizację „Rodziny św. Łukasza” – zrzeszenia lekarzy z własnym czasopismem, które pomagało w różnoraki sposób potrzebującym. W 1981 r. w wigilijną noc stanu wojennego zapalił „Gwiazdę Betlejemską” na Krzyżu Giewontu etc. Szerzej jego „tatrzańską działalność” oraz inne akcje, np. utworzenie Towarzystwa Katyńskiego w celu sprowadzenia prochów ofiar tego ludobójstwa do kraju etc., przedstawił Stanisław Bień w ciepłej i serdecznej publikacji [2] oraz autor niniejszego wspomnienia w odrębnej pracy kilkanaście lat temu [3].Był człowiekiem niezwykle tolerancyjnym, ale nie akceptował chamstwa i głupoty. On, pomysłodawca wielu akcji oraz pomysłów nieraz szalonych, za którymi nie nadążali jego znajomi i przyjaciele – brak realizacji wielu postulatów przyjmował jako śmierć nadziei na odżycie polskości. Czynił to przy każdej nadarzającej się okazji, bo Polskę kochał bezgranicznie. Jako Polak uczył jak być mądrze dumnym z Polski. Już nie będziemy mogli z nim rozmawiać o historii, którą tak rozumiał, o polityce, której czasami, tak jak i my – jego przyjaciele, nie potrafił rozumem objąć. Taką postawę prezentował w dziesiątkach listów pisanych zawsze starannym, prawie kaligraficznym pismem nieraz z dokładnymi projektami licznych działań, akcji, poczynań itp., w setkach godzin podczas telefonicznych rozmów.Z okazji niedawnego jubileuszu 90-lecia urodzin dra Szlenka autor niniejszego wspomnienia, charakteryzował Jubilata i wspominał, że w świetle jupiterów Zbyszek czuł się zawsze nieswojo, napisał wtedy: „Bo On już taki jest. Skromny. Nienarzucający się. Niedościgniony wzór cnót wszelakich. Obdarzony wielką wiedzą, a równocześnie niesamowicie skromny. A jednocześnie zacny i prawy. Jego życzliwość i otwartość na drugiego człowieka znana jest szeroko także poza naszym środowiskiem. Zawsze z zapalonym zielonym światłem w sercu” [4].Swoją biografię pisał latami. Latami ciężkiej sumiennej pracy w której znajdował źródło radości. Władał dobrze skalpelem, władał także dobrze piórem. Jest człowiekiem wyznającym chrześcijańskie zasady. Lekarzem, dla którego zawód jest misją. Polakiem miłującym swój kraj, patriotą z krwi i kości. Jednak przede wszystkim był dobrym, spokojnym i niezwykle skromnym człowiekiem, który razem z Żoną Larysą, stworzył dom stojący otworem dla potrzebujących pomocy i to nie tylko medycznej [4].Sens życia odnalazł w swej pasji, która była jednocześnie powołaniem. Zresztą wszystko czynił z pasją. Swoją wiarą nie epatował. Swoim zaangażowaniem, uczciwością, szlachetnością, prawością, starannością, gorliwością, sumiennością pokazywał komu wszystko zawdzięcza i skąd czerpie siły.Wspomnienie to nie jest wspomnieniem hagiograficznym. Nie potrzebował go i na takie nie zgodziłby się nigdy. Ludzi o tak niezwykłej osobowości, prawości i zacności, wrogów konformizmu, obojętności, którzy dali z siebie tak wiele, a żądali od życia tak niewiele w dzisiejszych czasach spotyka się niezmiernie rzadko. A duchowo skonstruowany był w taki sposób, że prawie każdy z jego znajomych czuł się równocześnie jego przyjacielem.Kończąc, warto przytoczyć słowa Antoine de Saint-Exupéry’ego (wiem, że „Mały Książę” zajmował jedno z naczelnych miejsc w przepastnej bibliotece dra Zbigniewa Szlenka): „Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela”. Zbigniewie, my, twoi przyjaciele, pragniemy cię zapewnić, że masz ich bardzo wielu i choć odszedłeś na zawsze, wciąż pozostajesz z nami.